niedziela, 25 lipca 2010

PiS - czyli prywata ponad wszystko...

23 stycznia 2008 roku, gdy na pilotów naciskano by lądowali w Mirosławcu w warunkach uniemożliwiających lądowanie rozbił się samolot Casa.
Ludzie, którzy wymusili na pilotach lądowanie to uczestnicy 50 Konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP. Tylko połowa tych doświadczonych ludzi miała zapięte pasy podczas wymuszonego lądowania - reszta biegała do kabiny pilotów, by przypominać pilotom, że się spieszą do domu...
Z wypadku w którym zginęło 20 ludzi najlepiej znających się na bezpieczeństwie lotów nie wyciągnięto żadnych wniosków. Dowódca Sił Powietrznych - generał Andrzej Błasik z uwagi na uwielbienie PiS i znajomości z Prezydentem Lechem Kaczyńskim nie odczuł żadnych konsekwencji, pomimo, że to on właśnie odpowiadał za wypadek - zarówno ze względu na jego zezwolenie wykorzystywania służbowych samolotów Casa w prywatnych celach jako taksówki, jak również za własną postawę lotnika - ryzykanta dającego podwładnym przykład jak łamać przepisy lotnicze, by zaimponować mniej odważnym. Brawura i bezmyślność są w wojsku podstawą do awansowania, więc piloci pośmiertnie za wykonywanie nieregulaminowych rozkazów przewożonego "ładunku" zostali awansowani.
Aby uciszyć w społeczeństwie protesty przeciw takiemu postawieniu sprawy sam prezydent wstawił się za generałem Błasikiem twierdząc słowami "Tym razem zabrakło im żołnierskiego szczęścia", że nie jest on winy tragedii.
Próby samodzielnego dochodzenia brata pilota zakończyły się groźbami ze strony generałów: "Zostaw, gnoju, sprawę Mirosławca, bo jesteś na to za cienki. [...] Jest to na razie prośba od wysoko postawionych panów w mundurach" (źródło)

12 sierpnia 2008 roku "pan prezydent przyszedł do kabiny pilotów i osobiście jako zwierzchnik sił zbrojnych polecił mi lecieć do Tbilisi" - pisze w meldunku pilot kpt. Grzegorz Pietruczuk, który był na tyle rozsądny, że odmówił wykonania niebezpiecznego rozkazu prezydenta RP. (źródło)
Pilot za zachowanie bezpieczeństwa samolotu i prezydenta zostaje wyśmiany publicznie (również w Sejmie), zwyzywany od lękliwych tchórzy, rozpoczyna się przeciw niemu postępowanie prokuratury.
Lecha Kaczyński uważa, że może sobie rozkazywać gdzie pilot ma lądować, co widać w zapytaniu poselskim: "Czy Minister [...] będzie premiował w przyszłości przypadki niesubordynacji, tchórzostwa i odmawiania wykonywania rozkazów?" (źródło)
Dowódca Sił Powietrznych, gen. Andrzej Błasik nie wypowiedział się publicznie w sprawie nagannego, a wręcz terrorystycznego zachowania prezydenta.


Marzec 2010 - Dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik poleciał jakiem do podpoznańskich Krzesin. Trafił na śnieżycę, w której zabrania się lądowania (regulamin lotów lotnictwa Sił Zbrojnych w rozdziale IX - Sytuacje szczególne - zabrania wykonywania startu, lotu i lądowania m.in. we mgle, śnieżycy, szkwale czy burzy piaskowej, które określa się jako niebezpieczne zjawiska pogodowe).
Mimo to Błasik wylądował w Krzesinach, chociaż ledwo ledwo
Przeciętny człowiek pomyśli "W końcu wyrzucili Błasika z roboty!"...
Nic bardziej mylnego! "Takie wyczyny się u nas promuje" - powiedział gazecie pilot 36. pułku lotnictwa. "W cywilu w stosunku do takiego pilota byłyby wyciągnięte konsekwencje, do utraty licencji włącznie. W wojsku pilot jest bezkarny. Ta bezkarność powoduje łamanie przepisów . Czasem kończy się tylko wstydem, a czasem dochodzi do katastrofy." (źródło)


10 kwietnia 2010 roku piloci startują z półgodzinnym opóźnieniem do Smoleńska, gdyż Prezydent miał długą imprezę poprzedniego dnia. Nie mogą lądować na lotnisku wojskowym w Smoleńsku, gdyż spowiła je gruba mgła, więc oczekują na decyzję Lecha Kaczyńskiego o powrocie do Warszawy, lub lądowaniu na zapasowym lotnisku. Lech Kaczyński dzwoni przez telefon satelitarny do brata, z którym rzekomo rozmawia o matce, podczas gdy piloci czekają...
Po zakończeniu rozmowy z bratem Lech Kaczyński już wie jak ważna jest prywatna wizyta członków i sympatyków PiS w Katyniu dla przyszłych wyborów, więc generał Andrzej Błasik chcąc się zrewanżować Lechowi Kaczyńskiemu za uratowanie tyłka w sprawie katastrofy Casy wtargnął do kabiny pilotów i dopilnował, by piloci łamali wszelkie możliwe zasady pilotażu (między innymi widzialność ma wynosić 1800 metrów, a wynosiła 9 razy mniej). Pilot Arkadiusz Protasiuk rozumie co mu grozi i wyjaśnia drugiemu pilotowi: "Jak nie wyląduję, to mnie zabije" i ryzykuje licząc na "żołnierskie szczęście". (źródło)
Do 20 trupów z Casy dołącza 96 z Tupolewa - najszybszego samolotu pasażerskiego.
Żona Błasika kłamie dla Naszego Dziennika: "najprawdopodobniej został tam [do kabiny pilotów] poproszony, by bronić stanowiska załogi, gdyby ta zdecydowała o lądowaniu na innym lotnisku". Kłamie, gdyż to nie od załogi zależy decyzja które zapasowe lotnisko wybrać, ale przy okazji wychodzi, że również i małżonka generała sympatyzuje z PiS... (źródło)


Jarosław Kaczyński odmawia wypowiedzi na temat rozmowy z bratem tuż przed katastrofą i zaczyna wykazywać paranoidalne doszukiwanie się zmowy Rosyjsko-Polskiej w celu uknucia "zbrodni".
Powołuje zespół parlamentarny składający się ze 120 członków Paranoii i Schizofrenii (PiS).
Poseł Janusz Palikot otrzymuje odmowę, gdyż chce dociekać przyczyn dla których Lech Kaczyński rozkazał lądować w gęstej mgle, więc "nie może uczestniczyć w przedsięwzięciu, które ma na celu uczczenie pamięci tych ofiar" - podaje Macierewicz powołany na przewodniczącego zespołu. (źródło)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz