Dziś cisza wyborcza, ale wciąż wolno mi myśleć o tym KTO rozkazał lądować w Smoleńsku i KTO wysłał Błasika z tym rozkazem do kabiny pilotów?
Wolno mi myśleć o tym co Prezydent pomyślał, gdy się dowiedział, że pogoda uniemożliwia lądowanie w Smoleńsku, a załoga czekała na decyzję o powrocie do Warszawy lub lądowaniu na zapasowym lotnisku.
Oficjalnie Prezydent nie myślał o konieczności podjęcia decyzji. Wtedy oficjalnie zaczął myśleć o matce. ;-)
Gdy akurat wówczas zadzwonił do X (nie wolno mi dziś napisać o kandydacie) nie rozmawiał o problemach z lądowaniem, z przełożeniem uroczystości w Katyniu, a X nie podpowiadał mu jak sobie poradzić z kolejnym lękliwym pilotem (bo jeden pilot już odmawiał Lechowi lądowania tam, gdzie Lech sobie zażyczył).
Oficjalnie więc nie było z X rozmowy o ryzyku związanym z tym jakże bardzo ważnym lądowaniem - lądowaniem choćby po trupach...
Oficjalnie się zrobiło, ale przecież każdy człowiek wie, że jak się ma problem i gdzieś się dzwoni, to zazwyczaj się dzwoni właśnie z tym bieżącym i jakże nagłym problemem. Matka Lecha nie zachorowała dzień wcześniej, by Lech akurat wówczas bardziej martwił się stanem jej zdrowia niż niemożliwością lądowania i uczestniczenia w uroczystościach. Szczególnie, że miała to być dopiero druga prywatna wizyta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu (oficjalnie - jako Prezydent RP nie miał czasu się tam udać i porozmawiać z władzami Rosji), a jak można się dowiedzieć z Radio Ma Ryja - Katyń był Lechowi bardzo bliski...
Tak więc choć Łukaszenka od razu po katastrofie (po)wiedział, że to Lech Kaczyński jest odpowiedzialny za śmierć swoją i 95 niewinnych ludzi (gdyby podjął decyzję o powrocie do Warszawy, albo o locie na zapasowe lotnisko, to piloci raczej by nie rozbijali maszyny z czystej złośliwości względem Prezydenta), to jednak oficjalnie polskie władze milczą.
najpierw milczały, bo nie wypada podczas żałoby narodowej, później milczały ze względu na pogrzeb...
Dlaczego wciąż trwa milczenie i nikt nie podejmuje tematu?
Prawdopodobnie chodzi o nieszczęsną rozmowę Lecha Kaczyńskiego z X i gdybyśmy się dowiedzieli o tym, że to X powiedział podczas rozmowy "Daj słuchawkę Błasikowi, to mu powiem co ma przekazać pilotom" - co jest bardzo prawdopodobne i pisał o tym już laureat Pokojowej Nagrody Nobla, to okazało by się, że co prawda mamy jednego kandydata na Prezydenta o wątpliwej postawie moralnej, ale Radio Ma Ryja i zależny od niego PiS ogłosiły by w rewanżu wojnę domową - co nikomu by nie służyło.
Pan X jednakże jest członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego, która podejmuje decyzje co do tego jak kształtować nastroje Polaków i o czym ich informować, a o czym nie informować.
W posiedzeniu RBN X nie wziął jednak udziału - widać sprawy Polski nie są dla niego najważniejsze - albo nie chciał mówić o rozmowie z Lechem Kaczyńskim tuż przed katastrofą.
Tak więc sytuacja wygląda tak, jakby dla spokoju "moherów" rząd godził się na nieujawnianie prawdy o rozmowie Lecha Kaczyńskiego z X poprzedzającej tragiczną w skutkach decyzję o lądowaniu, a druga strona rozpowszechnia wśród bardziej tępej części społeczeństwa teorie o tym jakoby Rosjanie wytwarzali mgłę nad lotniskiem, wykręcali żarówki z oświetlenia pasa, zakłócali pracę przyrządów nawigacyjnych samolotu, blokowali ster wysokości, uruchamiali maszynę do generowania impulsu elektromagnetycznego (EMP), czy inne bzdurne teorie jak np o dobijaniu pasażerów co to rzekomo przeżyli katastrofę samoltu, a które dla ludzi z moherem na głowie są jakże realne, amen(t).
Cisza wyborcza nie zwalnia z myślenia!
To czas na podejmowanie DECYZJI o tym komu możemy ufać na tyle, by umiał podejmować decyzje, które nie doprowadzą do katastrofy, a co najwyżej do przełożenia ryzykownych działań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz